Rok temu się nie udało bo łożysko.
W tym roku się jednak udało :)
Ruszyliśmy z Magdą w poniedziałek wieczorem.
Bez pośpiechu, z leniwymi hamulcami, z napojem leczniczym, z drzemką, spalaniem 5/100 dojechaliśmy o wschodzie słońca do Kostrzyna.
Potem jeszcze kilka km do placu Woodstockowego.
Pokręciliśmy się, fotki porobili i tak autko stanęło na najbliższe 6 dni :)
Miejsce idealne. Taras trabantowy dla VIPów z widokiem na scenę i super nagłośnieniem :) Pełnił of koz również funkcje namiotu :)
Ogólnie... Zajebiście :)
Droga powrotna też na lajcie.
Zawitaliśmy do Michasia nad jeziorko.
Magda miała okazję jechać pierwszy raz Trabantem, bo Michaś nie umie Koro odpalić, a ktoś musiał pchać ;)
Niestety zdupiło się coś... autem miotało przy wysiłku i dodawaniu gazu, że masakra ;/
No pomyślimy co to jest...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz