środa, 3 maja 2006

Trampkowisko w Zelowie / Pierwszy trabantowy zlot. Usterka

Pierwszy trabantowy zlot. Planowaliśmy wyjechać w nocy/nad ranem i odziwo sie udało :)
z Gdyni ruszyłem Ja, jako współpasażera miałem Krisa. Trzomski z Chudym dolecieli do nas i ruszyliśmy na Nowy Port po Marcie.
Z tamtąd polecieliśmy po Kajetana. I tak w 3 auta śmigaliśmy do XXXXXXXXXXXXXXXXX na stacje Delfina gdzie czekał na nas Greg z Emi. Tak kulturalnie lecieliśmy do Aleksandrowa po Barteza.
Po drodze wtrafiliśmy na Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaakiego Borsuka', który zabrał mi rejestracje:) ale Kris ją znalał kilkadziesiąt metrów wcześniej.
I tak po 2? godzinach po 'zajebistym' zorganizowaniu wyjazdu p[rzez Barteza ruszyliśmy na Bełtachów. Lepsza droga, którą polecił Bartez okazała sie mnasakrą... no, ale jakoś się dokulaliśmy...
Dojechaliśmy. Aut sporo, poznało się ludzi, których znało się tylko z netu, spaliło po fajeczce;), ale... pogoda fatalna. Ciuchy mokre w chwile... Całe szczęście byłem ustawiony gdzie indziej z kim innym :)
W międzyczaie wydech dał o sobie znać, że chyba ma gdzieś dziurę...
I tak pojechałem zmęczony jak pies i zamaist 15km zrobiłem 50;E Dojechałem i było cieplutko i milusio :) Dzięki Milenka ;)
Rano wstałem, zjadłem sniadanie, wziąłem prysznic, żegnam się i jadę na zlot.
Wsiadam, przekręcam kluczyk, wciskam magiczny przycisk i chuj... Nie odpala ;/ Ani na LPG, ani na benzynie. WTF?
Dzwonie do Michała, mówi co mam robić, ale wsztsko jest. Iskra jest, paliwo dostaje a tu dupa. Dzwonie do kogoś ze zlotu by po mnie przyjechali i scholowali.
Dupe raruje Robert, który dotarł w nocy na zlot. Dzwoni do kuzyna i ten wesołym maluchem wpada z kumplem i dwoma dziewczynami. Oni jeszcze wczorajsi :P, ale chcą ciągnąć maluchem traba :)
Wypychamy go, lekko z górki było więc spróbowałem odpalić z 2. I głośny ryk ledwo trzymającej się rury oznajmił, że odpalił. Tak chwile pokursowaliśmy po Piotrkowie i dostałem folię aluminiową by coś zrobić z wydechem.
Pomogło na chwile. Do Zelowa dojechaliśmy akurat jak parada wyjezdzała. Więc się cofam i nagle jebut. przed przednim tłumikiem rura sie ujebała i tuż przed końcowym. Tlumik ładnie spoczywał sobie na ziemi. Huk i ryk jak ja pierdole! No, ale jedziem na parade :)
Pierwszy jak i ostani dzień/noc minął pod znakiem zajebania sie jak świnia:] i podpalania grilla mixolem ;P. W solidarności ze mną Robertowi ujebał się też Węglarski i byy dwa fajne głośne auta:).
Następnego dnia rano odbyło się rozdanie nagród i czas na naprawe usterek. Jak się okazało nie tylko ja miałem problemy z wydechem. Najazd ułatwił naprawe wydechu, Połączenie rury z resztą elementów za pomocą puszek po piwie, patyków, puszki po mleku, drutu i opasek pomogło. Ciut ciszej:)
Droga powrotna męcząca bo głośna i w ogóle jacyś wymęczeni byliśmy. Robert spał na miejscu kierowcy a Jasiu prowadził hihi.
Ogólnie zlot bardzo na tak :)