poniedziałek, 21 sierpnia 2006

Trip po Zachodniopomorskich Kurortach / Spontan jakich mało

Jak Iza do mnie zadzwoniła nie spodziewałem się czegoś takiego co miało nadejść. Iza jak Iza ;] debil w pozytywnym znaczeniu.
Dzwoni czy zawiozę jej do Łeby bo tam jest dźwig, z kótrego można skoczyć na bungee.
A co mi tam. Beka bynajmniej będzie jak sie by zerwało [;
Będąc z JDee w domu czekaliśmy na Izę. Przyjechała. Pojechaliśmy, przeszliśmy się, skoczyła, nic się nie stało, i podjechaliśmy na chwile na byłe tereny wojskowe w celu podziwniania widoków.
Chwila moment posiedzieliśmy i czas sie zmywać bo Iza ma pociąg. JDee odstawiliśmy w Lęborku no i myk na stacje oddać Ize w ręce PKP.
Okazał się, że pociąg ma jakieś opóźnienie czy awarię. Czekamy i nic. Padła poropozycja ze strony Izy czy jej nie zawiozę, ona mi zapłaci za Irenę z gazowni.
A co mi tam, i tak zmulam. Po kilku godzinach doczłapaliśmy się pod Kamień Pomorski.
Było późno więc Iza zaproponowała spanko. Jak się później okazało spałem tam tydzień :P
Codziennie zwiedzaliśmy sobie okoliczne kurorty :) Międzyzdroje, Rewale, srale i cokolwiek innego :)
Najbardziej zapadło mi pytanie jednego dzieciaka...
'Przepraszam pana, co to jest za samochód?!'
Jebłem...
No i tak wróciło się do domu po tygodniu robiąc blisko 1000 km :) bez najmniejszej usterki :) natomiast z prezentem w postaci zajebistych retro, chromowanych lustereczek zewnętrznych.
Dzięki :)

niedziela, 23 lipca 2006

Zlot Pojazdów Komunistycznych w Czersku / Podróż motywowana niechęcią wobec dwuch garbusowych naklejek obok siebie :D. Usterka

Dziwny zlot. Siłą napędzającą była naklejka garbusowa ze Sztumu i kolejna, którą miała być naklejka z Choczewa.
Nie chciałem tak wiedząc, że między tymi zlotami był zlot Trabantów.
Trabantów jak Trabantów :) Zlot Pojazdów Komunistycznych połączony wraz ze zlotem Sokołów ( takie stare motory ) w Czersku pod Warszawą.
Z Trójmiasta jechał niewiedzieć czemu tylko JaJer. Ruszyliśmy jakoś rankiem. Plan był prosty. Nie jechać przez WWA i po drodze zahaczyć Sochaczew.
Tak sobie śmigaliśmy pięknie ładnie. Szokiem był Włocławek. Koleiny na kilkanaście cm! Paranoja!!! No, ale jechało się dalej, ale coraz głośniej.
Powoli odkręcał się pierścień trzymający wydech wraz z kolektorem. W pore się zorientowalismy i dokręciliśmy... jak się później okazało trochę za słoabo. Jadąc sobie dzielnie nagle jebut i głośno jak w ruskim czołgu. Rozkręcił się pierścień i spadł.
Całe szczęśie jedna połowa wraz z śrubami zatrzymała się na rurze. Druga niestety nie została odnaleziona. Zachaczając pobliskie szroty i sklepy motoryzacyjne nie udało się nic znależć. Z pomocą przyszedł kawałek blaszki. I tak dojechaliśmy na zlot.
Ludzi było średnio, ale to w końcu pierwszy dzień, a w zasadzie wieczór.
Patrząc z perspektywy czasu wiele ludzi było, z którymi mam teraz dobry kontakt :)
Motorów zajebiście dużo, dziwne auta komunistyczne się widziało, jakieś prototypy. Zabawa też była zajebista :) a dostarszyła ją pobliska rynienka do mycia się z zimną wodą i dziewczyny, które przybyły na zlot :)
No i znów czas zleciał jak szalony. Piwko, grile i dobre towarzystwo gwarancją braku czasu :)
W drogę powrotna odbyła się już bez przygód :) Pierwszy raz widziałem i przejeźdzałem przez stolice i widziałem Pałac Kultury i Nauki. Co prawda z daleka, ale widziałem. Kilka godzin później byłem już w domku wraz z moją dzielną Korozją :)

niedziela, 2 lipca 2006

XIII Międzynarodowy Zlot Miłośników Garbusa w Sztumie

Wiele o tym zlocie słyszałem. Największy i klimatyczny zlot, choć klimat już ponoć tracił powoli kilka lat wcześniej...
Aut jak na zlot rzeczywiście sporo. Mimo, że to zlot Garbów, Trabanty też miały swój sektor, który wypełniło sporo osób.
Fritzu i Fritzowa ( 2 traby ), Filu, Bear, Bełtachów, Gregu, Buzia Ogiem, Zofka, Barkas, Jajer, Fafik, Emi, Chudy, Marcia, Sztefan, Pająk, szeryf Syenką, Warszawiacy, Arczer, Geras, Trabi850, Kajtek, Siostra Kajtka ;), Robert, Jajerowy, i jeszcze jakieś białe kombi :)
Także było nas sporo, a jak wiadomo Trabanciarze sie zajebiście bawią. I tak było i tym razem. Zlot jak zlot pisał się w zielono piwnych barwach i czasem przeźroczystych z jakąś popitą :)
Zlot jak każdy zlot. Szybko się kończy :( i tak było i tym razem. Chwila moment i rozjechaliśmy się do domów. Po drodze odwiedzając pobliskie jeziorko i już ciut bliżej domu szaleliśmy po starym moście w Tczewie :)

środa, 3 maja 2006

Trampkowisko w Zelowie / Pierwszy trabantowy zlot. Usterka

Pierwszy trabantowy zlot. Planowaliśmy wyjechać w nocy/nad ranem i odziwo sie udało :)
z Gdyni ruszyłem Ja, jako współpasażera miałem Krisa. Trzomski z Chudym dolecieli do nas i ruszyliśmy na Nowy Port po Marcie.
Z tamtąd polecieliśmy po Kajetana. I tak w 3 auta śmigaliśmy do XXXXXXXXXXXXXXXXX na stacje Delfina gdzie czekał na nas Greg z Emi. Tak kulturalnie lecieliśmy do Aleksandrowa po Barteza.
Po drodze wtrafiliśmy na Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaakiego Borsuka', który zabrał mi rejestracje:) ale Kris ją znalał kilkadziesiąt metrów wcześniej.
I tak po 2? godzinach po 'zajebistym' zorganizowaniu wyjazdu p[rzez Barteza ruszyliśmy na Bełtachów. Lepsza droga, którą polecił Bartez okazała sie mnasakrą... no, ale jakoś się dokulaliśmy...
Dojechaliśmy. Aut sporo, poznało się ludzi, których znało się tylko z netu, spaliło po fajeczce;), ale... pogoda fatalna. Ciuchy mokre w chwile... Całe szczęście byłem ustawiony gdzie indziej z kim innym :)
W międzyczaie wydech dał o sobie znać, że chyba ma gdzieś dziurę...
I tak pojechałem zmęczony jak pies i zamaist 15km zrobiłem 50;E Dojechałem i było cieplutko i milusio :) Dzięki Milenka ;)
Rano wstałem, zjadłem sniadanie, wziąłem prysznic, żegnam się i jadę na zlot.
Wsiadam, przekręcam kluczyk, wciskam magiczny przycisk i chuj... Nie odpala ;/ Ani na LPG, ani na benzynie. WTF?
Dzwonie do Michała, mówi co mam robić, ale wsztsko jest. Iskra jest, paliwo dostaje a tu dupa. Dzwonie do kogoś ze zlotu by po mnie przyjechali i scholowali.
Dupe raruje Robert, który dotarł w nocy na zlot. Dzwoni do kuzyna i ten wesołym maluchem wpada z kumplem i dwoma dziewczynami. Oni jeszcze wczorajsi :P, ale chcą ciągnąć maluchem traba :)
Wypychamy go, lekko z górki było więc spróbowałem odpalić z 2. I głośny ryk ledwo trzymającej się rury oznajmił, że odpalił. Tak chwile pokursowaliśmy po Piotrkowie i dostałem folię aluminiową by coś zrobić z wydechem.
Pomogło na chwile. Do Zelowa dojechaliśmy akurat jak parada wyjezdzała. Więc się cofam i nagle jebut. przed przednim tłumikiem rura sie ujebała i tuż przed końcowym. Tlumik ładnie spoczywał sobie na ziemi. Huk i ryk jak ja pierdole! No, ale jedziem na parade :)
Pierwszy jak i ostani dzień/noc minął pod znakiem zajebania sie jak świnia:] i podpalania grilla mixolem ;P. W solidarności ze mną Robertowi ujebał się też Węglarski i byy dwa fajne głośne auta:).
Następnego dnia rano odbyło się rozdanie nagród i czas na naprawe usterek. Jak się okazało nie tylko ja miałem problemy z wydechem. Najazd ułatwił naprawe wydechu, Połączenie rury z resztą elementów za pomocą puszek po piwie, patyków, puszki po mleku, drutu i opasek pomogło. Ciut ciszej:)
Droga powrotna męcząca bo głośna i w ogóle jacyś wymęczeni byliśmy. Robert spał na miejscu kierowcy a Jasiu prowadził hihi.
Ogólnie zlot bardzo na tak :)